piątek, 2 grudnia 2011

Dzień jak codzień.

- Wstawaj , pies czeka . - Krzyknął ojciec
-  Wstałam już godzinę temu , pies nie czeka bo już pies był -Odparłam..

I już po chwili wróciłam do swoich zajęć. Do szkoły pakowałam się rano, właściwie wszystko robiłam rankiem. Spojrzałam na zegarek 7:40 , ojciec z siostrą już gotowy do wyjścia zdążył tylko krzyknąć pośpiesz się i już ich nie było.  Zabrałam torbę i wybiegłam za nimi do samochodu. 7:45 wchodzę do szkoły , widząc gromadkę tych samych jak co rano na parapecie , krzyknęłam : - siema , i poszłam dalej. W szatni na potknęłam się na większość moich znajomych .  Z uśmiechem wleciałam do szatni zdjęłam mój płaszcz i poleciałam na lekcje. Szybko siadłam na swoim miejscu nim się obejrzałam lekcja matematyki dobiegła końca. Przerwa. Idąc do jednej niewielu osób, które darze taką ogromną miłością i nie ograniczonym zaufaniem, Asi . Zaczęłam opowiadać jej mój wczorajszy dzień , z smutkiem w oczach odpowiedziała " ciesze się że u Ciebie wszystko okej ", zamurowało mnie.
pomyślałam " Ona w takim stanie? niemożliwe".
-Co jest beejb? - zapytałam żartobliwie
- Ania, tu nie czas na wygłupy, zrozum.Muszę z Tobą porozmawiać najszybciej jak sie tylko da , najlepiej w jakimś spokojnym miejscu.
- Rozumiejąc powagę sprawy , zgodziłam się.
- Tam gdzie zawsze , o tej samej porze. Teraz uciekam na lekcje, paa - powiedziała nieco śmielszym głosem.
Na następnej lekcji wiele o tym myślałam co się mogło stać , jeśli moja Miśka jest w takim stanie. Lekcję minęły jak splunął , dzień taki szary  a mi niespodziewanie humor dopisuje.
Wychodząc ze szkoły minęłam się z moim odwiecznym problemem. Chodzącym na dodatek.Spojrzał na mnie tym swoim wzrokiem , jedynie co mogłam zrobić to parsknąć śmiechem, śmieszny jesteś-pomyślałam idąc dalej.
Gdy już byłam przy samej klatce zawołał mnie mój stary kolega.
- Eee , Ty czekaj - powiedział
- Człowieku co ty tutaj robisz , opowiadaj szybko  gdzieś był tyle czasu bo muszę lecieć na powtórkę z "Pierwszej Miłości "
- Nadal to oglądasz? - nigdy sie chyba nie zmienisz -za ironizował
- A ty nigdy nie przestaniesz używać swojej ironii . Jakże trafnej - odparłam
- Daj mi twój numer , zadzwonię zostaję na dużej
- Ten sam co zawsze. Chyba nigdy go nie zmienię, powiedziałam lecąc do domu. W oddali słyszałam jego śmiech , jak mówił że i tak to pewnie oglądałam.
- Wróciłam do domu, nawet nie spojrzałam na telewizor! Jedynie o czym pomyślałam to o nim. Bo to właśnie on dał mi szansę i nadzieje na to że o nim zapomnę tak już na zawsze, że skreślę go ze swojego nienormalnego życia. I udało mi się . Patrzyłam na mój odwieczny chodzący problem i  właściwie nie wiedziałam , co to ? kto to? Tak jak zbrzydł on nie zbrzydł nikt. Jedyne co sie w nim nie zmieni, to poczucie własnej wartości, którą stawia bardzo wysoko. Szybko sprawdziłam fejsa! I napisał , poczułam niesamowitą ulgę i radość .
Zastanawiał mnie fakt , do czego tylko to prowadzi? Jeżeli kolejny raz się rozczaruje , wzmocni mnie to , lecz przed tym zniszczy, - pomyślałam.
Nagle zdałam sobie sprawę jak bardzo jestem śpiąca , usnęłam nie wiem właściwie nawet kiedy... Obudziłam się już późnym wieczorem...
- Miśka, krzyknęłam niezdawając sobie sprawy jak głosno. Na śmierć zapomniałam...
Pobiegłam najszybciej jak umiałam do jej domu, nie było jej . Jej mama myślała że jest u mnie, tak powiedziała wychodząc.
Wszelakie myśli przechodziły mi przez głowę, przecież jest ciemno? Gdzie ona jest?!  Po sekundzie zastanowienia , biegłam ile tylko sił w nogach miałam. W nasze miejsce spotkań.
- Kochanie! - krzyknęłam
- O jesteś , czekam tu już trochę na Ciebie - odparła..
- Tłumacząc jej całą sprawę, zdołała się tylko uśmiechnąć, kiedy napłynęły jej łzy do oczu.
- Już nie mogę , rozumiesz? Nie wytrzymam tak dłużej, pomóż mi błagam- płakała...
- Nie musiała tłumaczyć o co chodzi.. Jak nie wiadomo o co chodzi, na pewno chodzi o niego. Przestań , proszę Cię . Przecież mówiłaś , że już jest dobrze..
- Bo tak myślałam, właściwie nic nie jest dobrze , odparła - rzucając mi sie w ramiona..
 Chodź idziemy do domu już późno , poza tym mama się martwi.
Odprowadzając ją do domu , postanowiłyśmy że już u niej zostanę na noc. Usnęłyśmy odrazu... Obydwie nie miałyśmy sił na nic.